Pij mleko – będziesz wielki 🙂 A jeśli z jakichś przyczyn nie możesz lub nie chcesz pić mleka zwierząt – pij mleko roślinne. I zrób je sobie sam 🙂 Oczywiście, pod względem zawartości poszczególnych składników odżywczych mleko np. z nerkowców (na zdjęciu) niewiele ma wspólnego z mlekiem krowim czy kozim. Ale jeśli chodzi o smak, może być całkiem dobrym zmiennikiem. I mimo że nerkowce akurat są dosyć drogie, to i tak za litr wychodzi taniej niż gdyby kupować mleko sojowe lub ryżowe w sklepie. Jest banalne do zrobienia i smaczne. No i mamy pewność, że pijemy coś świeżego i w 100% naturalnego, a nie coś, co pół roku spędziło na półce w supermarkecie 😉
Jeśli nie macie super hiper mocnego blendera, to na początek polecam Wam wypróbowanie właśnie nerkowców z tej prostej przyczyny, że są chyba najmiększe z orzechów, szczególnie po namoczeniu. Byle mikserek powinien dać sobie z nimi radę – mnie się nie chciało rozkładać robota kuchennego, więc miksowałam je blenderem ręcznym, tzw. żyrafą, i mleko było gotowe w niecałą minutę.
Składniki
- szklanka orzechów (np. nerkowca lub migdałów, świetne są też macadamia, ale ich cena jest zdecydowanie mniej świetna :P)
- 4 szklanki zimnej wody
- 3 daktyle lub kilka łyżek syropu z agawy lub kilka łyżek cukru (można pominąć, szczególnie w przypadku nerkowców, które same z siebie są słodkawe – to kwestia upodobań)
- szczypta soli
Przygotowanie
Jeśli używacie migdałów w skórkach, to najlepiej najpierw namoczyć je przez kilka minut w gorącej wodzie i zdjąć skórki. Nie jest to zbyt trudne. Następnie orzechy zalewamy zimną wodą. Jeśli w charakterze słodzika używacie daktyli, to również można je wrzucić, żeby zmiękły i łatwiej się zmiksowały. Moczymy je najlepiej przez ok. 8 godzin. Można trochę krócej, ale im dłużej się moczą, tym są miększe i łatwiej je zmiksować.
Po namoczeniu dodajemy do wody szczyptę soli i całość miksujemy, aż otrzymamy jednolity płyn. I gotowe, pod warunkiem, że nie przeszkadzają Wam orzechowe fusy pływające w mleku 😉 Mnie nie przeszkadzają, więc na tym etapie przelewam całość do szczelnie zamykanego pojemnika, który można trzymać w lodówce. Przed użyciem należy porządnie wstrząsnąć, bo orzechowe drobinki opadną na dno. Należy się liczyć z tym, że po wypiciu np szklanki kawy z takim mlekiem, na dnie zostanie mniej więcej łyżeczka orzechowych farfocli 🙂
Jeśli chcecie mieć mleko bez fusów, należy je przecedzić. W tym celu duże sito lub durszlak wykładamy czystą lnianą ściereczką lub kilkakrotnie złożoną gazą. Umieszczamy nad sporym naczyniem i przez ściereczkę przelewamy orzechową miksturę. Do naczynia spłynie mleko orzechowe, natomiast na ściereczce zostaną orzechowe szczątki 😉 Można po przelaniu całości „wyżąć” jeszcze orzechową pulpę, żeby wycisnąć z niej resztki mleka. Nie wyrzucajcie jej, można ją wykorzystać – np. dorzucając do jogurtu czy musli, albo bardziej kreatywnie – trochę pomysłów pojawi się tu niebawem 🙂
Mleko jak i orzechowe pozostałości przechowujemy w lodówce. Smacznego 🙂
Przepraszam za dłuższą przerwę, ale po wariackim tygodniu w pracy nadszedł miły weekend bez wody w domu, żeby nie było za łatwo 😉 Pękła gdzieś rura, sąsiadom się lało na głowę, więc wodę trzeba było wyłączyć. Aby zlokalizować, co i gdzie się leje, trzeba było rozebrać jedną z kuchennych szaf. Więc sobotę, będącą początkiem majówki i jednocześnie piątą rocznicą ślubu, spędziliśmy z mężem w uroczej scenerii pt. ” brudne ciuchy wypadają z kosza i nie da się ich uprać, brudne naczynia zawalają całą kuchnię, a resztę wolnej przestrzeni zawalają czyste naczynia, które normalnie stoją w szafie, którą jednakowoż trzeba było rozmontować”. Do tego dwóch miłych panów majstrujących przy rurach 🙂 Na szczęście majstrowanie przynioslo efekty – woda wróciła, można było zrobić pranie, umyć naczynia i się wykąpać (!!!). Niestety, zawartość szafy dalej stoi na środku kuchni, bo panowie fachowcy kazali na razie zostawić dostęp do rur i obserwować, czy przypadkiem znów nie zacznie się coś lać. Odpukać, na razie nie zaczęło, więc mam nadzieję, że niebawem przestanę potykać się o półmiski 😉