Dzisiaj przepis na bardzo specjalny tort. Jak widać na powyższym obrazku, Babcia kończyła 95 lat. Na wejściu na urodzinowe spotkanie życzyłam Jej z rozpędu sto lat i szybko musiałam się poprawić na co najmniej sto dwadzieścia 😉 W ramach prezentu z okazji tak szacownego jubileuszu upiekłam tort. Zaczynam już ćwiczyć, żeby dojść do porządnej wprawy, zanim Babcia dobije do setki 😉
Postanowiłam, że tym razem tort będzie „prawdziwy”, to znaczy ciasto przekładane kremem, a nie sernik na zimno udający tort 😉 Taka okazja wymaga w końcu stosownej oprawy. Nie byłabym jednak sobą, gdybym trochę nie pokombinowała. Po pierwsze, chciałam, żeby ciasto było bezglutenowe. Poza tym obowiązkowo musiało być z sensownych składników. Uwielbiam prawie wszystko co słodkie i wiem, że deser to zazwyczaj puste kalorie, ale mimo to jakoś nie przekonuje mnie opcja skonsumowania torby cukru pudru i trzech kostek margaryny, nawet w deserze. Po trzecie wreszcie, o zgrozo, przejadła mi się czekolada 😉 Tak więc, tylko i wyłącznie ze względu na własne zachcianki, a raczej ich brak, postanowiłam, że tym razem tort nie będzie czekoladowy.
Po długich rozmowach z Googlem trafiłam na ten przepis i stwierdziłam, że to będzie fajny pomysł – ciekawy smak (jestem maniaczką cynamonu i korzennych przypraw, a inni goście i Jubilatka też lubią takie smaki), wysokiej jakości naturalne składniki i generalnie wygląda obiecująco.
Do pieczenia zabrałam się trochę z duszą na ramieniu – wiedziałam, że jeśli coś nie daj Boże nie wyjdzie, to przed samą imprezą będziemy w panice jeździć po Warszawie w poszukiwaniu ciasta. Na szczęście wynik przerósł moje oczekiwania – tort był hitem 🙂 Niezbyt słodki, wilgotny, miękki, po prostu super. A do tego to chyba jeden z niewielu przepisów, w których danie wykonane przez zwykłego śmiertelnika (znaczy się mnie ;)) wygląda bardzo podobnie do tego na zdjęciu „katalogowym” (i wcale nie dlatego, że oba wyglądają fatalnie ;)).
Przepis podaję z moimi delikatnymi zmianami.
Składniki (na tort o średnicy ok. 20 cm
Ciasto
- 3/4 szklanki mąki (w oryginalnym przepisie jest kokosowa, ja użyłam kasztanowej, ale myślę, że inna też się sprawdzi)
- 10 jajek
- 4 duże marchewki
- ok. 10 ekologicznych suszonych moreli*
- 2-3 łyżki miodu lub syropu klonowego
- łyżka cynamonu
- łyżeczka imbiru
- niecała łyżeczka gałki muszkatałowej
- 2 szczypty soli
- łyżeczka sody oczyszczonej
- 200 ml oleju kokosowego, z tego łyżka do natłuszczenia formy (myślę, że może być też masło)
* jeśli chcecie użyć moreli, to koniecznie ekologicznych, bo mają kompletnie inny smak niż te „normalne”. Z resztą nie tylko smak, wyglądają i pachną też zupełnie inaczej. Lubię jedne i drugie, ale gdybym nie wiedziała, nigdy bym nie powiedziała, że to ten sam owoc. W tym przepisie pasuje mi smak ekologicznych moreli, ewentualnie suszonych fig lub daktyli, jak w oryginale – tu już ekologia nie gra roli 😉
Krem
- 500 g twarożku do serników
- 3 łyżki miodu (lub odrobinę więcej do smaku)
- szczypta soli
- ok. łyżeczki gałki muszkatałowej (można na początek dać mniej, a potem dodawać do smaku)
Dodatkowo
- Mielone orzechy i marchewka do dekoracji
Przygotowanie
Marchewki trzemy na drobnej tarce. Morele zalewamy gorącą wodą i odstawiamy na kilkanaście minut. Po tym czasie miksujemy morele z kilkoma łyżkami wody na papkę. W misce mieszamy suche składniki – mąkę, sodę, sól i przyprawy. W drugiej misce miksujemy jajka z masą morelową, miodem i stopionym olejem kokosowym lub masłem. Dodakemy suche składniki do mokrych i miksujemy do połączenia składników. Dodajemy marchewkę i mieszamy dokładnie łyżką.
Piekarnik nagrzewamy do 160 stopni. Masę wlewamy do dwóch takich samych foremek (ok. 20 cm średnicy) dokładnie nasmarowanych olejem kokosowym lub masłem i pieczemy 35 minut. Sprawdzamy patyczkiem, czy ciasto jest już upieczone – jeśli po wbiciu w środek patyczek jest suchy, to znaczy, że jest gotowe. Sprawdźcie koniecznie – u mnie np. okazało się, że blat, który był na wyższej półce w piekarniku, był gotowy po 35 minutach, a drugi, który stał niżej, potrzebował jeszcze 10 minut pieczenia.
Generalnie przy robieniu jakiegokolwiek warstwowego ciasta bardzo polecam Wam pieczenie każdego blatu w osobnej formie. Z jednej strony wymaga to inwestycji w co najmniej dwie takie same tortownice albo poświęcenia co najmniej dwa razy tyle czasu na pieczenie. Ale z drugiej dla mnie zawsze największą zmorą przy robieniu tortów było przekrojenie ciasta na pół bez rozwalenia go przy tym. Nie zawsze się to udawało i następowała rozpaczliwa renimacja i sklejanie 😉 Przy dwóch formach ten problem odpada.
Wyjmujemy ciasto z piekarnika i studzimy. Musi być zupełnie zimne, zanim zabierzemy się za dekorację.
Aby przygotować krem, wszystkie składniki miksujemy na jednolitą masę. Dobrze jest zrobić go trochę wcześniej (np. kiedy ciasto jest jeszcze gorące) i wstawić do lodówki, bo kiedy zgęstnieje, będzie łatwiejszy w obsłudze.
Jeden blat ciasta przekładamy na duży talerz albo paterę i rozsmarowujemy na nim ok. 1/3 kremu. Na to kładziemy drugi blat i smarujemy pozostałym kremem wierzch boki ciasta. Ozdabiamy wedle uznania.
Ja oblebiłam boki mielonymi orzechami (mieszanka laskowych i włoskich „bzyknięta” blenderem dosłownie przez 5 sekund), dzięki czemu zakryłam haniebne braki i niedociągnięcia w rozsmarowaniu masy 😉 Aby zrobić kwiatuszek z marchewki, trzeba po obraniu odciąć z niej kilka pasków skrobakiem do warzyw. Każdy pasek składamy w „łezkę” i ustawiamy na wierzchu. Do czasu użycia tort przechowujemy w lodówce 🙂
I tyle. Smacznego 🙂
I jeszcze raz 200 lat dla Babci 🙂