Tag Archives: kalafior

Quiche warzywny na kalafiorowym spodzie z hamakiem w tle ;-)

Zwykły wpis

Jaka jest w zasadzie różnica pomiędzy quiche a tartą? Jeśli ktoś wie, to proszę mnie oświecić, bo nie mam pojęcia 😉 Ale dziś, dla odmiany od tarty upiekłam quiche, a co 😉 Pełen letnich warzyw, z nuktą śródziemnomorską (mile widziane byłyby jeszcze oliwki, ale nie chciało mi się iść do sklepu). Mimo że cały jest smaczny, naciekawszą częścią jest spód, a to dlatego, że nie zawiera mąki. Jest oparty na kalafiorze i mielonych orzechach. Oczywiście nie smakuje jak kruche ciasto, ale jest dobry 🙂 Polecam, jeśli chcecie wypróbować coś nowego.

A co ma do tego hamak? Otóż ten ładny pasiasty materiał będący tłem zdjęć, to hamak właśnie. Hamak dostałam w prezencie od twórców serwisu Blogi z Pierwszego Tłoczenia, do którego został przyjęty mój blog 🙂 Dziękuję za upominek. Nie powiem, lekko się zdziwiłam, odbierając od kuriera wielkie pudło z hamakiem w środku 😉 Nie bardzo mam jak go używać w konwencjonalny sposób, ale jak widać, sprawdził się w innej roli 🙂

Składniki

Spód

  • ok. pół główki sporego kalafiora
  • 2 jajka
  • 1/3 szklanki zmielonych orzechów
  • 2 łyżki mielonego siemienia lnianego
  • sól, oregano, czosnek w proszku i bazylia do smaku
  • olej do natłuszczenia formy

Wierzch

  • Opakowanie serka feta (ok. 250 g)
  • 6 jajek
  • oregano, bazylia i chili do smaku
  • ok 250 g grilowanego lub pieczonego kurczaka (mogą być resztki z wczorajszego obiadu)
  • ok 125 g świeżego szpinaku
  • spora szczypta soli
  • spora szczypta czosnku w proszku
  • pół łyżki masła do smażenia
  • jedna mała papryka dowolnego koloru
  • kilka pomidorków koktajlowych

Przygotowanie

Kalafiora dzielimy na różyczki i gotujemy w osolonej wodzie ok. 15 minut. Odcedzamy i studzimy. Miksujemy z pozostałymi składnikami spodu, do połączenia. Masa będzie dosyć luźna, ale nie szkodzi. Masą wykładamy dno i boki formy do tarty (nasmarowanej wcześniej olejem) i podpiekamy ok. 20 minut w 180 stopniach.

Jajka miksujemy z serem feta i przyprawami. Szpinak podsmażamy na maśle z solą i czosnkiem, aż liście zmiękną (4-5 minut). Kurczaka kroimy na nieduże kawałki, a paprykę w paseczki. Na podpieczony spód wykładamy liście szpinaku, kurczaka i paprykę. Zalewamy masą jajeczną, a na wierzchu układamy pomidorki koktajlowe.

Całość wstawiamy do piekarnika i pieczemy ok. 45 minut, z tego ostatnie 15 minut, używając opcji „góra i dół”. Można podać z sosem pomidorowo-ziołowym pizzopodobnym 🙂 Smacznego 🙂

Przepis dodaję do akcji Wypieki bez mąki

Kalafior, marchewka, jabłko, wątróbka, czyli sałatka pełna witamin

Zwykły wpis

Dziś rano, idąc na trening, miałam ochotę śpiewać z radości (czego jednakowoż nie zrobiłam, bo mój śpiew raczej nie przysporzyłby radości nikomu poza mną ;)). Powód był prosty – temperatura wreszcie wróciła do zakresu, w którym mogę normalnie egzystować, a nie leżeć i zastanawiać się, co by tu jeszcze z siebie zdjąć i czy może nie schować się do lodówki 😉 Wczoraj zjadłam całą torebkę mrożonych śliwek. Mrożonych, czyli prosto z zamrażalnika. Na chwilę pomogły, ale długo to nie potrwało. A ponieważ wieczorna prognoza pogody twierdziła, że dziś ma być jeszcze cieplej, byłam naprawdę przerażona. A moja radość, że z rana termometr pokazał cudowne 24 stopnie i przynajmniej w najbliższym czasie nie grozi mi ugotowanie się żywcem, była naprawdę godna lepszej sprawy 😉

Z tej okazji przestałam się żywić mrożonymi śliwkami, pomidorami i wodą i wróciłam do kuchni. Nawet uruchomiłam piekarnik 🙂 Ale na wszelki wypadek, gdyby nie daj Boże miało się znowu ocieplić, przygotowałam danie, które sprawdzi się zarówno na ciepło, jak i na zimno (no może nie w wersji z zamrażarki, ale z lodówki owszem :))

Dzisiaj proponuję Wam sałatkę z pieczonego kalafiora, marchewki i wątróbki drobiowej. Wątróbka zaczęła u mnie gościć na stałe. Z kilku powodów. Po pierwsze po prostu ją lubię 😉 Po drugie, wątróbka to multiwitamina w naturalnej postaci – bogactwo składników odżywczych i samo zdrowie. Jednakowoż, ponieważ wątroba pełni w organizmie rolę filtra, który wyłapuje wszystkie toksyny, jedzenie wątroby zwierząt hodownych w tzw. konwencjonalnych warunkach, karmionych paszą z domieszką antybiotyków czy hormonów, może nie być aż takie super zdrowe. Nie czytałam żadnych badań na ten temat, ale tak mi podpowiada kobieca intuicja 😉 Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy znalazłam w moim internetowym sklepie spożywczym drób z ekologicznej hodowli, w tym właśnie drobiowe wątróbki. Są oczywiście droższe niż w normalnym supermarkecie, ale nadal tanie jak na mięso. No i zdrowsze dla mnie i pozyskane z przyzwoicie traktowanych zwierząt.

Ostatni powód, dla któego mam zamiar jadać więcej podrobów i „niekonwencjonalnych” kawałków mięsa, to właśnie szacunek dla zabijanych na mięso zwierząt. Skoro już je zabijamy, powinniśmy wykorzystać wszystko, co wykorzystać się da. Dlatego po długim czasie przeprosiłam się z nóżkami w galarecie, planuję pojednanie z flaczkami, w zamrażarce na swoją kolej czeka porcja żołądków, a dziś właśnie kolejny przepis z udziałem wątróbki.

Składniki (na 2-3 spore porcje)

Pieczony kalafior

  • 1 średni kalafior
  • ok. 2 łyżki oliwy
  • 2 spore szczypty soli
  • szczypta pieprzu

Smażone jabłko

  • 1 spore jabłko
  • łyżka oliwy
  • przyprawy: sól, pieprz, suszony tymianek, imbir, skórka pomarańczowa (użyłam granulowanej)

Sos

  • 2 łyżki tahini
  • 2 łyżki wody
  • łyżeczka miodu
  • sok z połowy cytryny
  • 2 szczypty soli

Oprócz tego

  • ok. 300 g wątróbki drobiowej
  • 2 łyżki oleju do smażenia
  • 2 duże marchewki
  • opcjonalnie kilka listków świeżego rozmarynu albo tymianku

Przygotowanie

Kalafiora można upiec dzień wcześniej. Dzielimy go na różyczki, umieszczamy w naczyniu żaroodpornym, skrapiamy oliwą, posypujemy solą i pieprzem i pieczemy ok. 40 minut w 180 stopniach.

Wątróbkę myjemy, odsączamy i wycinamy wszelkie białe farfocle 😉 Następnie smażymy na mocno rozgrzanym oleju ok. 4 minuty z każdej strony. Na drugiej patelni (albo na tej samej po umyciu ;)) rozgrzewamy olej. Z jabłka usuwamy pestki i kroimy je na niezbyt cienkie plasterki (u mnie z całego jabłka wyszło ok. 10 plasterków). Układamy cząstki jabłka na patelni, posypujemy po trochu przyprawami (solą, pieprzem, imbirem, tymiankiem, skórką pomarańczową). Smażymy 2-3 minuty, przewracamy na drugą stronę i ponownie posypujey przyprawami. W razie gdyby patelnia wyschła i coś miało zamiar się przypalać, wlewamy kilka łyżek wody. Po kolejnych 2-3 minutach zdejmujemy jabłka z patelni. Marchewkę trzemy na tarce jarzynowej. Wszystkie składniki sosu miksujemy. Wątróbkę kroimy na mniejsze kawałki. W dużym naczyniu mieszamy wszystkie „półprodukty”. Ewentualnie doprawiamy solą i pieprzem i dodajemy odrobinę świeżych ziół. Smacznego 🙂

Zapiekanka z kalafiora i łososia z orzechami

Zwykły wpis

Z wczorajszego rodzinnego obiadu wyszłam jak zwykle z wałówką na wynos 🙂 Też tak macie po wizytach u rodziców? Teraz, kiedy mój brat też się ożenił i mieszka osobno, mama szykuje porcje dla pułku wojska i obdziela nas zapasem jedzenia na tydzień. Nie to, żebym narzekała 😉 W skład prowiantu wchodził między innymi kawałek pieczonego łososia. Uwielbiam łososia w każdej postaci – od surowego w sushi, przez wędzonego, grillowanego, pieczonego. Łosoś jest mniam i tyle 🙂

Z kawałka od mamy zrobiłam dziś fajną zapiekanę, albo może pasztet, zaelży od punktu widzenia 🙂 Ma ciekawy łagodny smak, dobrze się sprawdza zarówno na ciepło jak i na zimno, chociaż na zimno łatwiej go pokroić. Aby trochę zaostrzyć smak, zrobiłam dressing koperkowy z tahini, bardzo ciekawy, chociaż ma specyficzny wyrazisty smak, więc pewnie nie każdemu będzie pasował. Można też przygotować sos na bazie jogurtu lub majonezu z dodtakiem koperku i może chrzanu… Albo po prostu skropić zapiekankę dodatkowym sokiem z cytryny.

Składniki (na 4 porcje)

  • ok. 200g pieczonego łososia
  • 2/3 niedużego kalafiora
  • 100g mielonych orzechów włoskich (można zmielić w blenderze)
  • mała cebulka
  • 2-3 ząbki czosnku
  • 1 duże jajko
  • sok z połowy cytryny
  • sól i piwprz do smaku
  • łyżka tłuszczu do smażenia
  • opcjonalnie kilka platerków cytryny do dekoracji

sos

  • 3 łyżki tahini
  • pęczek koperku
  • duża szczypta soli
  • sok z połowy cytryny
  • kilka łyżek wody

Przygotowanie

Kalafiora gotujemy w osolonej wodzie do miękkości (jakieś 10-12 minut). Na patelni rozgrzewamy tłuszcz i podsmażamy posiekaną cebulę i przeciśnięty przez praskę czosnek do lekkiego zrumienienia. Wszystkie składnii miksujemy na jednolitą (mniej więcej) masę. W razie potrzeby doprawiamy do smaku. Przekładamy do naczynia żaroodpornego, na wierzchu można ułożyć plasterki cytryny. Pieczemy 30-35 minut w 180 stopniach.

Aby przygotować sos, wszystkie składniki miksujemy i gotowe 🙂

Smacznego 🙂

Bazyliowy kalafior z fetą i truskawkami

Zwykły wpis

Sezon truskawkowy w pełni – grzech nie korzystać 🙂 Kiedyś potrafiłam ich wciągnąć kilo na raz. Ach te powroty do domu, kiedy w zatłoczonym metrze co rusz sięgałam do siatki po kolejną truskawkę, starając się przy tym nie upaćkać osób stojących obok (na szczęście raczej skutecznie) ani siebie (nieco mniej skutecznie ;)). Nadal lubię truskawki, ale moce przerobowe trochę mi się zmniejszyły 🙂 Poza tym ostatnio szczególnie mi smakują w słodko-wytrawnych kombinacjach, choć oczywiście nieśmiertelne połączenie z jogurtem lub twarożkiem nigdy chyba mi się nie znudzi 🙂

Dziś proponuję Wam jednak dosyć ekstrawagancką kombinację – kalafiorowe puré z bazyliowo-orzechowym sosem z lekka przypominający pesto, do tego słona feta i słodkie soczyste truskawki. Dla chętnych chrupiące migdały albo inne orzechy. Ostateczny efekt zdecydowanie ciekawy, a przy tym tę sałatkę (bo chyba to sałatka ;)) łatwo dostosować do własnych preferencji i upodobań. Weganie mogą zastąpić fetę tofu-fetą albo serem z nerkowców. Dla mięsożerców świetnie się sprawdzi dodatek grillowanego kurczaka doprawionego tymiankiem, bazylią, sokiem z cytryny i estragonem (albo dowolną kombinacją powyższych albo czymś innym, wedle uznania ;)). Sam kalafior z bazyliowym sosem jest moim zdaniem wystaczająco smaczny, żeby zasłużyć na zainteresowanie osób eksperymentujących z dietą surową… Każdemu według potrzeb 😉

Uczulam Was tylko na jedną rzecz – jeśli chcecie jeść kalafiora na surowo, powinien być naprawdę bardzo świeży. Może jestem lekko przewrażliwiona, ale swego czasu po konsumpcji surowego kalafiora, który już parę dni spędził w lodówce, przetestowałam metodę na zrzucenie 5 kilo w 48 godzin, czyli zaliczyłam jedno z gorszych zatruć w życiu 😛 Od tamtej pory długo omijałam z daleka kalafiora pod wszelkimi postaciami, a kiedy już odważyłam się ponownie spróbować, do przesady pilnuję, żeby był prosto ze sklepu/straganu.

Składniki (na jedną dużą porcję)

  • 1/3 niedużego kalafiora
  • ok. 50 g sera typu feta
  • jeden większy lub dwa mniejsze krzaczki bazylii
  • 2 łyżki masła orzechowego lub słonecznikowego (według mnie najlepsze jest migdałowe, ale słonecznikowe też daje radę)
  • parę łyżek wody
  • spora szczypta soli
  • kilka truskawek
  • opcjonalnie kilka migdałów

Przygotowanie

Klalafiora dzielimy na różyczki i mielimy w blenderze na „ryż”. Bazylię, masło orzechowe, wodę i sól miksujemy na kremowy sos. Mieszamy sos ze zmielonym kalafiorem. Ser kroimy w kostkę, truskawki, jeśli są duże, dzielimy na połówki lub ćwiartki, Wszystko mieszamy (w miarę delikatnie, żeby nie rozpaćkać truskawek). Ewentualnie dodajemy migdały.

Smacznego 🙂

Kalafiorowe „risotto” z kurczakiem

Zwykły wpis

Risotto w cudzysłowiu, bo wbrew nazwie nie zawiera głównego składnika, czyli ryżu. W tej roli występuje „ryż kalafiorowy”, czyli kalafior zmielony w blenderze na konsystenję przypominającą ryż czy kaszę. Taki pomysł często pojawia się na blogach witariańskich. Jakoś do tej pory nie mogłam się zebrać, żeby go wypróbować, a szkoda, bo efekt smakowy jest naprawdę ciekawy, chociaż u mnie „ryż” jest gotowany.

Całość jest naprawdę fajna – bardzo sycące kremowe danie. Nie do końca smakuje jak risotto (z tego co pamiętam, bo prawdziwe risotto jadłam chyba ze dwa razy, w tym ostatnio kilka lat temu), ale naprawdę jest warte wypróbowania. Wegetarianie i weganie mogą po prostu ominąć kurczaka i ser (albo zamiast sera dodać płatków drożdżowych) – wtedy „risotto” będzie wegańskie 🙂 Pomysł na przepis zaczerpnęłam stąd.

Składniki (na 4-5 porcji)

  • 1 średni kalafior
  • 1 spora cebula
  • 4-5 ząbków czosnku
  • 0,4 kg pieczarek
  • 2 puszki (po 400 ml) mleczka kokosowego
  • ok. 250 g filetu z piersi kurczaka
  • ok 100 g wyrazistego w smaku sera (u mnie cheddar, mógłby też być parmezan)
  • Przyprawy do smaku (nie żałujemy ;)) sól, pieprz, gałka muszkatałowa, tymianek
  • ok. łyżki masła lub oleju do smażenia

Przygotowanie

Kalafiora dzielimy na różyczki i mielimy w blenderze do uzyskania granulek przypominjących ryż. Cebulę drobno siekamy (można również zmielić w blenderze), czosnek przeciskamy przez praskę. Pieczarki obieramy i kroimy w plasterki, ser trzemy na drobnej tarce.

Na patelni rozgrzewamy olej, wrzucamy cebulę i czosnek i smażymy na średnim ogniu. Kiedy cebula zmięknie, dodajemy kurczaka i smażymy jakieś 5 minut, mieszając od czasu do czasu. Następnie dodajemy pokrojone pieczarki i smażymy kolejnych kilka minut. Dodajemy mleko kokosowe i przyprawy, a potem zmielonego kalafiora. Całość dusimy, aż kalafior trochę zmięknie. U mnie zajęło to jakieś 10 minut. Na koniec dodajemy ser i mieszamy, aż się stopi i połączy z pozostałymi składnikami.

Gotowe. Przed podaniem można przybrać świeżą pietruszką lub szczypiorkiem. Smacznego 🙂

Kremowa zapiekanka serowa z kalafiorem

Zwykły wpis

W tym tygodniu nie mam czasu na szałowe przepisy i  zdjęcia. A dokładniej rzecz biorąc, to nie mam czasu zupełnie na nic, bo ten tydzień jest aż nazbyt szałowy w pracy. Kiedy dowlokę się do domu po 10 godzinach w biurze, rzadko mam ochotę gotować, a jeszcze rzadziej dbać o to, żeby to, co ugotuję, było fotogeniczne 😉 No ale coś jednak trzeba jeść, a czasem okazuje się, że moja radosna twórczość nadaje się do pokazania szerszej publiczności 😉 Tak było w przypadku tej zapiekanki 🙂

Od małego nie przepadam za kalafiorem, ale mimo to co jakiś czas go kupuję. Potem leży w lodówce i czeka na zbawienie, a jak juz zagraża samodzielnym wyjściem, zbieram sie w sobie i coś z niego szykuję. W ten sposób powstało parę fajnych dań: zupa krem z kalafiora i nerkowców, tarta kalafiorowa, czy sałatka z pieczonego kalafiora z bakaliami.

Wczoraj też kalafior zdecydowanie domagał sie wykorzystania. Po krótkiej konsultacji z Google’m znalazłam ten przepis. Od siebie dodałam zielony groszek i orzechy, nie dodawałam za to bekonu ani sera cheddar (bo nie miałam). W efekcie wyszła mocno serowa, baaardzo sycąca zapiekanka z wyraźnym zapachem gałki muszkatałowej. Polecam Wam do niej pomidory lub jakąs lekką sałatkę

Składniki (na 3-4 porcje)

  • 1 mały kalafior
  • ok. szklanki zielonego groszku (uzyłam mrożonego)
  • ok. łyżka oliwy
  • pół łyżeczki gałki muszkatałowej
  • szczypta soli

sos serowy

  • ok. 100 g sera Gruyere
  • ok. 2/3 szklanki tartego parmezanu
  • kubeczek jogurtu lub smietany (200 ml)
  • 2 jajka
  • ok. pół łyżeczki gałki muszkatałowej
  • sól i pieprz do smaku
  • garść orzechów włoskich

Przygotowanie

Kalafiora dzielimy na różyczki. Mieszamy z groszkiem, oliwą, gałka muszkatałową i solą, przekładamy do naczynia żaroodpornego i pieczemy ok. 30 minut w 180 stopniach. Wszystkie składniki sosu, z wyjątkiem orzechów, miksujemy na jednolitą masę. Następnie dodajemy orzechy i jeszcze moment miksujemy tak, żeby orzechy sie pokruszyły, ale żeby całośc nie była zupełnie jednolita.

Wyjmujemy naczynie z kalafiorem z piekarnika, zalewamy sosem. Ewentualnie na wierzchu układamy kilka całych orzechów dla dekoracji. Ponownie wstawiamy do piekarnika i pieczemy jeszcze ok 30 minut, az wierzch ładnie się zrumieni. Przed podaniem studzimy 15-20 minut. Smacznego 🙂

Orientalna sałatka z pieczonego kalafiora

Zwykły wpis

Wiele osób uważa, że wegetarianie, a weganie to już w ogóle, żyją na sałatkach, czytaj jedzą sałatę i szpinak z kiełkami, a w ramach rozpusty tofu raz na tydzień. Dzięki czemu są bladzi, słabi, schorowani i mają niedobory czego tylko się da. Mogę powiedzieć o sobie, że w dużym stopniu żyję na sałatkach. Które praktycznie nigdy nie zawierają sałaty. Kiełki zostawiam moim świnkom morskim 😉 Wiem, że są (kiełki, nie świnki) bardzo zdrowe, ale jakoś do smaku większości nie mogę się przekonać i na moim talerzu lądują sporadycznie. Moje sałatki zawsze są bardzo konkretne – takie, żeby jedną porcją można było się najeść na pracowy lunch. Pełne warzyw, ale też owoców, orzechów, pestek, kaszy czy ryżu, tofu i innych dobroci 🙂 Co nie zmienia faktu, że wiele osób z grona mojej rodziny i znajomych nadal uważa, że żywię się sałatą 😉

Dziś mam dla Was propozycję sałatki z nutami orientalnymi, której głównym składnikiem jest kalafior pieczony z korzennymi przyprawami. Do tego tofu, suszone morele, orzechy i kremowy sos musztardowy. Pychotka 🙂 I samo zdrowie 🙂 I nie ma ani pół listka sałaty 😉

Składniki (na 2 – 4 porcje, zależnie od apetytu)

do upieczenia

  • jeden średni kalafior
  • szklanka mrożonego zielonego groszku
  • kostka tofu (180 g)

sos do pieczenia

  • 2 łyżki oliwy
  • sok z połowy cytryny
  • łyżka syropu z agawy
  • łyżeczka łagodnego curry
  • łyżeczka garam masala (lub mniej, jeśli nie lubicie pikantnych potraw)
  • ok. 2 łyżki sosu sojowego
  • szczypta czosnku w proszku

dodajemy po upieczeniu

  • duża garść (ok. 10) suszonych moreli
  • 3 łodygi selera naciowego
  • po garści migdałów i orzechów nerkowca

dressing

  • 150 ml jogurtu (użyłam sojowego)
  • 3 łyżki musztardy
  • pół łyżeczki kurkumy
  • łyżeczka curry
  • 1 – 2 łyżeczki syropu z agawy
  • sól do smaku
  • pieprz do smaku (sporo)

Przygotowanie

Mieszamy składniki sosu do pieczenia. Kalafiora dzielimy na różyczki, tofu kroimy w kostkę wielkości ok 1,5 cm. Tofu, groszek i kalafiora umieszczamy w naczyniu żaroodpornym i dokładnie mieszamy z sosem. Pieczemy w 180 stopniach przez ok. 40 minut. W trakcie pieczenia dwa razy mieszamy, żeby wszystko równo się przyrumieniło.

Po lekkim przestudzeniu do kalafiora dodajemy pokrojone w plasterki łodygi selera, pocięte w paski morele oraz orzechy i migdały. Składniki dressingu miksujemy i ewentualnie doprawiamy wedle upodobania. Mieszamy dressing z sałatką. Smacznego 🙂

Przepis dodaję do akcji Sałatki bez majonezu i Bakalie w kuchni

Kalafiorowa zupa pesto z białą fasolą

Zwykły wpis

Po wczorajszym deserze dziś mam dla Was przepis na zupę. Znalazłam ją już jakiś czas temu na blogu Post Punk Kitchen i od razu doszłam do wniosku, że muszę koniecznie ją zrobić. Na ogół nie jestem wielbicielką zup, ale ta do mnie przemawiała 🙂 Pełna warzyw, kremowa, sycąca i do tego w wiosennym kolorze na jeden z pierwszych dni z wiosenną pogodą. No i musiałam wreszcie wykorzystać tego kalafiora, który prawie już sam wychodził z lodówki 😉

Trochę zmieniłam oryginalny przepis. Pominęłam dodatkową zieleninę, bo akurat nic odpowiedniego nie miałam. Początkowo miałam ambicję, żeby zrobić własne gnocchi, ale brak czasu zweryfikował plany. Brak gnocchi w sklepie zweryfikował je powtórnie i tym sposobem do zupki dodałam nasze polskie kopytka rodem z osiedlowego sklepiku 😉 Brdzo dobrze się sprawdziły w tej egzotycznej roli 🙂 Sprawdziłam nawet, że są wegańskie (gdyby ktoś szukał, to te moje były firmy Delikates). Poza tym musiałam dodać duuużo więcej przypraw – Amerykanie chyba oprócz wielkiego umiłowania do cukru przejawiają awersję do wszystkich innych przypraw 😉 Z moich dotychczasowych doświadczeń wynika, że ilość cukru podaną w przepisie należy mniej więcej podzielić przez dwa, a ilość innych przypraw pomnożyć przez dwa i wtedy efekt końcowy wychodzi w sam raz 🙂

Składniki (na 3-4 porcje)

  • 1 mały kalafior
  • 4 szklanki bulionu warzywnego (u mnie z kostki)
  • szklanka dosyć ciasno ubitych liści bazylii (około półtora przyzwoitego krzaczka)
  • 3 ząbki czosnku
  • 1-2 łyżki oleju
  • ok. łyżki suszonego tymianku
  • 3-4 spore szczypty soli (zależy od tego, jak słony jest bulion, najlepiej dodawać po trochu do smaku)
  • duuuużo pieprzu (myślę, że w sumie dałam ok. łyzki stołowej, ale ciężko mi zmierzyć, bo mam pieprz w młynku)
  • sok z połowy cytryny
  • czubata łyżka mąki ziemniaczanej + około pół szklanki zimnej wody
  • puszka (400g) białej fasoli
  • gnocchi, kopytka lub inne kluchy 🙂

Przygotowanie

Czosnek przeciskamy przez praskę i smażymy na oleju kilka minut, często mieszając, żeby się nie przypalił. Bulion doprowadzamy do wrzenia, wrzucamy podzielonego na różyczki kalafiora, usmażony czosnek, sok z cytryny i przyprawy (oprócz świeżej bazylii), zmniejszamy ogień i gotujemy ok. 20 minut. Zdejmujemy z ognia, wkładamy liście bazylii i ręcznym blenderem (tzw. żyrafą) miksujemy wyszstko do uzyskania kremowej konsystencji. Mąkę ziemniaczaną rozprowadzamy w zimnej wodzie tak, aby nie było grudek i dolewamy do zupy, cały czas miksując. Próbujemy i ewentualnie doprawiamy do smaku. Wstawiamy ponownie na nieduży ogień, dodajemy odcedzoną fasolę. Jeżeli Wasze kluski są zimne, to też należy je teraz dodać. Podgrzewamy przez kilka minut, aż wszystkie składniki będą ciepłe. Dekorujemy listkami bazylii i podajemy.

Słoneczne curry z kalafiora i brukselki

Zwykły wpis

Dzień dobry 🙂 W natłoku wigilii pracowych, koleżeńskich, randek z Mikołajem w centrach handlowych i innych tradycyjnych elementów przedświątecznego szaleństwa nie bardzo mam czas gotować, więc postanowiłam wykorzystać ten czas na opróżnienie zamrażarki z zalegających od niepamiętnych czasów resztek. Dzięki temu zyskam miejsce na nowe resztki, które niechybnie pojawią się po świętach.

Dzisiaj jednak wyprodukowałam zupełnie od początku fajne żółte curry, w którym smak limonki i mleczka kokosowego przypomina o lecie i pozwala na chwilę zapomnieć o nocy polarnej, która do nas zawitała (dowodem na to, że mamy noc polarną, jest powyższe nieprzyzwoicie ciemna zdjęcie zrobione w południe przy całkowicie odsłoniętych oknach :P)

Składniki (na 2 duże porcje lub 3 małe)

  • kostka tofu (180 g)
  • pół mniejszego lub 1/4 dużego kalafiora
  • kilkanaście brukselek
  • puszka (200 ml) mleka kokosowego
  • łyżecka mielonego imbiru
  • łyżeczka ziaren kminku
  • ok. 2.5 łyżki curry. Ja użyłam mieszanki bardzo ostrego i łagodnego, ale to zależy od Waszych upodobań co do ostrości jedzenia
  • łyżeczka kukrumy
  • sok z 1 limonki
  • ok. 2 łyżki sosu sojowego
  • ok. 1,5-2 łyżki syropu z agawy

marynata

  • 2 łyżki sosu sojowego
  • łyżka syropu z agawy
  • sok z połowy limonki

oprócz tego

  • garść nerkowców
  • brązowy ryż do podania (użyłam jednej torebki, ale można trochę więcej)
  • olej lub olej w sprayu do smażenia

Przygotowanie

Tofu kroimy w kostkę. Mieszamy składniki marynaty, zalewamy nią tofu i odstawiamy do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na noc. Ryż gotujemy według przepisu na opakowaniu.

Kalafiora dzielimy na nieduże różyczki. Brukselkę myjemy, odcinamy korzonki i przekrajamy główki na pół. Na patelni rozgrzewamy odrobinę oleju lub spryskujemy ją olejem w sprayu. Wrzucamy tofu i smażymy kilka minut na dużym ogniu, cały czas mieszając, aż lekko się zrumieni. Zdejmujemy z patelni. Zmniejszamy ogień, dolewamy odrobiną oleju lib jeszcze raz spryskujemy sprayem. Wsypujemy przyprawy i smażymy przez jakieś dwie minuty, często mieszajac. Wrzucamy warzywa, dodajemy sok z limonki, syrop z agawy i wlawamy kilka łyżek wody. Mieszamy, aby warzywa pokryły się równo przyprawami. Smażymy jakieś 8 minut, od czasu do czasu mieszając i dolewając niewielką ilośc wody, kiedy cały płyn się wygotuje. Następnie wlewamy mleko kokosowe i mieszamy. Dokładamy tofu i ryż, mieszamy i na średnim ogniu gotujey jeszcze jakieś 3-5 minut. Na koniec dodajemy orzechy nerkowca. Przekładamy do mieseczek i konsumujemy 🙂

Korzenna kokosowa tarta kalafiorowa

Zwykły wpis

Kiedy przychodzi jesień, wkraczam w fazę korzenną 🙂 Masowo konsumuję cynamon, kardamon, imbir itp. Koledzy w pracy mówią, że każdy mój obiad pachnie jak piernik 😉 Dlatego kiedy dowiedziałam się o akcji Korzenny Tydzien 2011, postanowiłam przyłączyć się do zabawy. Dzisiejszy przepis ma nutę korzenną, ale to zdecydowane odstępstwo od moich „standardowych” ciasteczek imbirowych, czy curry na 117 sposobów 😉 Chociaż może i one się pojawią, jeśli czas mi pozwoli.

Jak już gdzieś pisałam, nie jestem nie byłam fanką kalafiora 😉 Ale powoli chyba się nią staję. Wyprodukowałam taką oto tartę – z kalafiorem pieczonym w korzennych przyprawach i kokosową nutą nadzieniu. Kalafior jest chrupiący, a masa łagodna w smaku, kremowa i ma naprawdę „autentyczny” śmietankowy smak, który bardzo mnie ucieszył, chociaż nie wiem do końca, skąd się wziął 😉 Może to efekt użycia mleczka kokosowego. Poza tym świetnie jej sie mieszka w lodówce. Jadłam ją 5 dni (czekałam z przepisem na początek Korzennego Tygodnia :)) i codziennie była lepsza. Aż żałuję, że się skończyła. Powtórka niebawem 🙂

Składniki

Pieczony kalafior

  • jeden średni kalafior
  • 2 łyżki oliwy
  • łyżka ostrego curry
  • łyżka przyprawy garam masala
  • łyżeczka kurkumy
  • sok z połowy cytryny
  • łyżka syropu z agawy
  • 2 szczypty soli
  • odrobina czosnku w proszku
  • szczypta świeżo mielonego pieprzu

Ciasto

  • 2 szklanki mąki
  • 1/3-1/2 szklanki oliwy
  • ok 1/2 szklanki wody
  • szczypta soli.

Nadzienie

  • 2 kostki tofu (po 180g)
  • 200 ml mleka kokosowego
  • 2 łyżki mąki kukurydzianej
  • 2 szczypty soli
  • łyżka syropu z agawy
  • łyżeczka gałki muszkatałowej

Oprócz tego

  • opcjonalnie garść orzechów nerkowca do dekoracji

Przygotowanie

Kalafiora dzielimy na różyczki, w dużej misce mieszamy z oliwą, wszystkimi przyprawami, syropem z agawy i sokiem z cytryny. Przekładamy do natłuszczonego naczynia żaroodpornego i pieczemy ok 30 minut w 190 stopniach. Co 10 minut mieszamy, żeby wszystkie kawałki mniej więcej równo się upiekły. Kalafiora można przygotować dzień wcześniej.

Z podanych składników zagniatamy ciasto. Jeśli jest zbyt suche, można dodać odrobinę oliwy. Ciasto wałkujemy i wykładamy nim spód i brzegi natłuszczonej formy do tarty. Podpiekamy ok. 15 minut w 200 stopniach.

Wyjmujemy podpieczone ciasto z piekarnika. Zmniejszamy temperaturę do 180 stopni. Wszystkie składniki nadzienia miksujemy na jednolitą masę. Na podpieczony spód wykładamy kalafiora a na niego masę z tofu. Na wierzchu można ułożyć orzechy nerkowca. Całość wstawiamy ponownie do piekarnika i pieczemy ok. 35-40 minut, przy czym na ostatnie 10 minut dobrze jest przestawić piekarnik na opcję „wierzch i spód”. Przed podaniem studzimy jakieś 10 minut. Do tarty pasuje jakaś lekka sałatka, może z dressingiem sezamowym albo curry 🙂