Tag Archives: słodkie ziemniaki

Wątróbkowe fantazje – pikantne muffiny z wątróbką

Zwykły wpis

Zdaję sobie sprawę, że wątróbka to coś, czego wiele osób nie weźmie do ust. Niektórzy nawet nie próbowali, ale sama myśl o zjedzeniu zwierzęcych narządów wewnętrznych przyprawia ich o dreszcze. No cóż, z jednej strony rozumiem te osoby, ale z drugiej – nie wiedzą, co tracą 😉 Osobiście jako dziecko nienawidziłam wątróbki (chyba większość dzieci tak ma). Do dziś pamiętam, jak płakałam w przedszkolu nad obiadem składającym się z wątróbki właśnie oraz szpinaku o smaku trawy z przedszkolnego podwórka. Zachodzę w głowę, jaki sadystyczny odruch powodował przedszkolnym personelem, biorąc pod uwagę, że 90% dzieci na samą myśl o tym cudownym zestawie miało odruch wymiotny 😛

Jak łatwo się domyślić, po szczęśliwym zakończeniu kariery przedszkolnej na wątróbkę ani szpinak nie chciałam nawet patrzeć, ale w którymś momencie to się zmieniło i teraz obie te rzeczy uwielbiam. Ale o ile szpinak zazwyczaj gości w mojej lodówce i kilka razy w tygodniu ląduje na talerzu, o tyle wątróbki nigdy wcześniej sama nie przygotowywałam. Nie wiem czemu, wydawało mi się to skomplikowane… Ale ci z Was, którzy mają konto na durszlaku, dostają czasem maile z hasłem „Akcje to inspiracje” – no więc moją inspiracją stała się akcja Wątróbkowe Fantazje, która trwa już od jakiegoś czasu. Zmotywowana, kupiłam kilo wątróbek i… wrzuciłam je do zamrażaki i myślałam długo i intensywnie, co by z nich zrobić 😉 Wiadomo, można usmażyć z cebulką, jak robi to moja babcia, ale po pierwsze pomysł średnio oryginalny a po drugie (uwaga, tu uaktywniła się bloggerka ;)) brązowe wątróbki o kształcie… hmm… bliżej nieokreślonym z brązową smażoną cebulą są niespecjalnie fotogeniczne 😉 Na pewno są osoby, które nawet wątróbce zrobiłyby przepiękne zdjęcia, ale ja się niestety do nich (jeszcze) nie zaliczam.

Tak więc po burzy mózgu wpadłam na pomysł inspirowany tym przepisem. Spodobało mi się połączenie wątróbki i słodkich ziemniaków. Resztę wykombinowałam już sama na bieżąco. Efekt jest naprawdę świetny – muffinki są delikatne, prawie kremowe i bardzo sycące. Przepyszne 🙂

Składniki (na 6 muffinek)

  • ok. 300 g wątróbek drobiowych
  • ok. łyżka tłuszczu do smażenia (u mnie masło klarowane)
  • jeden średni słodki ziemniak
  • jedno jajko
  • 3-4 łyżki mielonego siemienia lnianego
  • 2 szczypty soli (do smaku)
  • 2 szczypty gałki muszkatałowej (również do smaku)
  • szczypta pieprzu (do smaku, a jakże ;))

Przygotowanie

Wątróbki myjemy i odsączamy. Na patelni rozgrzewamy tłuszcz i na raczej większym niż mniejszym ogniu smażymy wątróbki z obu stron do zrumienienia, przewracając w międzyczasie kilka razy. U mnie trwało to ok. 8 minut.

W tym czasie słodkiego ziemniaka gotujemy w mikrofalówce. Nakłuwamy skórkę widelcem w kilku miejscach, kładziemy ziemniaka na papierowym ręczniku i grzejemy ok. 6 minut na najwyższej mocy, obracając raz w połowie podgrzewania. Zostawiamy na kilka minut. Po tym zabiegu ziemniak powininen być miękki (tzn. miękki w dotyku, nie że uda się w niego wbić widelec). Jeśli tak nie jest, można podgrzać go jeszcze minutę lub dwie. Oczywiście jeśli nie macie mikrofali, ziemniaka można upiec w piekarniku, ale raczej trzeba to zrobić dzień wcześniej, bo pieczenie zajmuje około godziny.

A tymczasem wątróbki się przypaliły… yyy… to znaczy usmażyły 😉 Po lekkim przestudzeniu kroimy je na nieduże kawałki i wrzucamy do blendera. To samo robimy ze słodkim ziemniakiem (oczywiście najpierw zdejmujemy skórkę). Dodajemy jajko, siemię lniane i przyprawy i miksujemy na kremową masę. Ewentualnie doprawiamy do smaku. Przekładamy do foremek na muffinki i pieczemy 25 minut w 180 stopniach. Podajemy z delikatną sałatką (nawet sama mieszanka sałat z oliwą będzie dobra) albo z pieczonymi szparagami (sezon się kończy, trzeba korzystać :))

Smacznego 🙂

Przepis dodaję do akcji Wątróbkowe Fantazje

Kukurydziano-kokosowe muffinki dla Mai

Zwykły wpis

Dziś dzień św. Patryka – święto piwa i zielonej koniczynki. Ja jednak zielony przepis odłożyłam na jutro, a dziś mam dla Was pomysł na muffinki. Upieczone z myślą o małej Marysi, która od urodzenia walczy z nieuleczalną chorobą – rdzeniowym zanikiem mięśni (SMA). Jeśli nie wiecie jeszcze, co zrobić ze swoim 1% podatku, możecie przekazać go Marysi i jej rodzicom za pośrednictwem Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”, wpisując w formularzu PIT następujące dane:

KRS: 0000037904, cel szczegółowy: 1% – 11740 Pindral Maria. 

Tutaj możecie odwiedzić Marysię na facebooku i dowiedzieć się o niej więcej.

Przechodząc do muffinek – nie byłabym sobą, gdybym upiekła zwykłe muffinki z normalnej mąki, może z dodatkiem jakichś owoców. Nieeee, musiałam pokombinować 😉 Lubię wyżywać się twórczo w kuchni. Czasami wychodzi z tego praca TFUrcza, ale innym razem udaje się zrobić coś naprawdę ciekawego. Dzisiejsze muffinki upiekłam z mąki kukurydzianej, na mleku kokosowym. Są inne (jak wszystkie moje muffinki ;)). Gęste, a jednocześnie bardzo delikatne, prawie kremowe. Dosyć mocno słodkie. Dodatek ziaren kukurydzy i wiórkków kokosowych daje im „to coś” 🙂 Polecam 🙂

Składniki (na 12 miffinek)

suche

  • 3 niepełne szklanki mąki kukurydzianej
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • pół szklanki cukru
  • pół szklanki wiórków kokosowych
  • czubata łyżka mielonego siemienia lnianego
  • 2 szczypty soli

mokre

  • 3 puszki po 180 ml mleka kokosowego (użyłam light)

Dodatkowo

  • ok. 2/3 puszki kukurydzy (odcedzonej)
  • olej do natłuszczenia foremek

Przygotowanie

Suche składniki mieszamy w misce. Dolewamy mleko kokosowe i mieszamy do połączenia. Następnie dodajemy kukurydzę i jeszcze raz mieszamy. Przekładamy do natłuszczonych foremek i pieczemy ok. 25 minut w 180 stopniach. Gotowe 🙂

Muffinki biorą udział w akcji Muffinki dla Mai oraz Wegańskie Słodkości (bo to już ostatni dzień, a więcej słodkości dziś nie przewiduję ;))

*** Z ostatniej chwili 😉 ***

W kolejnym przypływie kreatywności postanowiłam ozdobić muffinki kremem o smaku mango. W związku z tym zdaje się, że awansowały do katergoii cupcakes 🙂 Niestety, dopadło mnie wrodzone lenistwo i nie chciało mi się kolejny raz dzisiaj rozstawiać sprzętu fotograficznego. Ale podzielę się z Wami pomysłem na krem. Otóż bazą do kremu stały się… słodkie ziemniaki. O tego typu kremie do muffinek pisałam już tutaj. Tym razem zrobiłam go podobnie: upiekłam jeden nieduży słodki ziemniak (godzinkę w 180 stopniach), a po wystudzeniu i obraniu zmiksowałam go z kilkunastoma kawałkami suszonego mango, uprzednio namoczonymi w wodzie. Tak powstałą masą udekorowałam moje muffinki – cupcakes 🙂 Myślę, że słodkie ziemniaki zyskają nowe zastosowanie w mojej kuchni – właśnie jako baza do kremów, szczególnie owocowych.

Może brzmi to dziwnie, ale naprawdę świetnie sprawdzją się w tej roli. Mają piękny pomarańczowy kolor, który dłuuugo się utrzymuje i nie zmienia się np. na podejrzany odcień brązu 😉 Po upieczeniu dają się bez problemu zmiksować na idelanie gładką masę, która już sama w sobie ma konsystencję właciwą dla kremu. Mają delikatnie łodki i wcale nie ziemniaczany smak, który dobrze się skomponuje z bardzo wieloma dodatkami smakowo – zapachowymi, typu cynamon, kakao, kawa, skórki i sok z cytrusów… No i w odróznieniu od konwencjonalnych kremów i polew nie mają ani grama tłuszczu, ani  tygodniowej dawki cukru, mają za to ogromne ilości witaminy A, błonnika i innych dobroci 🙂 Już myślę o torcie dekorowanym takim kremem 🙂 Mogę się założyć, że nikt nir pozna, z czego powstał 🙂

Hummus kawowy

Zwykły wpis

Na początek dygresja – jak na razie była to chyba najtrudniejsza do sfotografowania potrawa, jaką zdarzyło mi się robić. Naprawdę ciężko zrobić sensowne zdjęcie brązowej papki, tym bardziej kiedy za oknem już ciemna noc 😉 Ale chciałam się z Wami podzielić przepisem, więc spięłam się w sobie i śmiem twierdzić, że wygląda toto na jadalne 😉

Może czytając tytuł niektórzy z Was pomyśleli, że to jakiś żart albo figura retoryczna, ale nie 🙂 Dzisiaj zapraszam na hummus w wydaniu deserowym, a dokładnie o smaku kawy z korzennymi przyprawami. W zasadzie nie wiem, czy ta pasta „zasługuje” jeszcze na miano hummusu, bo ze składników używanych w wersji klasycznej została cieciorka 😉 Zwał jak zwał – na pewno jest warta wypróbowania, szczególnie dla fanów i fanatyków kawy, do których niżej podpisana również się zalicza. Hummus jest pyszny na kanapkach, zwłaszcza z chlebem z dodatkiem musli czy suszonych owoców, świetny z kawałkami jabłka, albo do wyjadania łyżeczką ze słoika 😉 Dzisiaj odkryłam też naprędce, że nadaje się do ekspresowego wyrobu markizów – między dwoma herbatnikami typu digestive albo innymi ulubionymi umieszczamy łyżeczkę hummusu i gotowe.

A zatem…

Składniki (na duuużo – ok. 600 – 700 ml)

  • jeden średni słodki ziemniak
  • puszka cieciorki (400 g)
  • 2 łyżki masła migdałowego (najlepiej, ale może być też orzechowe niesolone)
  • 2 łyżki melasy (lub syropu konowego albo innego płynnego słodu)
  • łyżka pryprawy do piernika + dodatkowo łyżeczka cynamonu (jeśli nie macie przyprawy do piernika, można użyć autorskiej mieszanki cynamonu, imbiru, kardamonu i innych przypraw korzennych w ilości w sumie ok. łyżki)
  • 1 -1,5 łyżki kawy rozpuszczalnej (w zależności od tego, jak mocną kawę lubicie; ja dałam 1,5 łyżki i hummus jest bardzo kawowy, z lekką goryczką)

Przygotowanie

Ziemniaka należy upiec (około 40-50 minut w 180 stopniach) lub przygotować w mikrofalówce. W tym celu nakłuwamy skórkę widelcem w kilku miejscach, umieszczamy ziemniaka w kuchence na papierowym ręczniku i grzejemy 3 minuty na wysokiej mocy. Następnie przekręcamy ziemniaka i grzejemy kolejne 3 minuty, a potem zostawiamy na kilka minut do przestygnięcia.Obieramy, gdy już można go dotknąć bez poparzenia sobie palców. Cierciorkę odcedzamy i wszystkie składniki miksujemy na jednolitą masę.

Zdecydowanie zyskuje na smaku po kilku godzinach w lodówce. Zaraz po zmiksowaniu (wczoraj wieczorem) nie byłam do końca przekonana do efektu, natomiast dziś rano miałam ochotę wyjeść cały słoik i tylko wrodzone umiarkowanie (i chęć wrzucenia zdjęcia na bloga ;)) mnie przed tym powstrzymało.

Z przepisu wychodzi ogromna porcja, ale osobiście nie lubię zużywać np. pół puszki cieciorki, bo wtedy druga połowa zazwyczaj zostaje zapomniana w lodówce do momentu aż sama z niej wyjdzie 😉 Natomiast z moich doświadczeń wynika, że tego typu pasty (wszelkie wariacje na temat hummusu i inne na bazie warzyw strączkowych) dobrze znoszą zamrażanie i rozmrażanie.

Przepis dodaję do akcji Warzywa Strączkowe

Wytrawne meksykańskie cupcakes z polewą ze słodkich ziemniaków

Zwykły wpis

Zgodnie z obietnicą po serii dań „pięciominutowych” dziś ciekawszy przepis. Przyznaję, że zdobyłam się na ten wysiłek tylko ze względu na blogową deklarację. Przpeis znaleziony tutaj zaciekawił mnie już dawno, ale ostatnią noc przebalowałam na weselu mojego małego braciszka (który jakoś nie tylko przestał być mały, ale zrobił się całkiem duży, kiedy to zleciało??? ;)), więc dziś, kiedy już wywlekłam się z łóżka koło południa, jedną z ostatnich rzeczy, na jakie miałam ochotę, było stanie przy garach 😉 Już prawie sobie darowałam, ale cieszę się, że jednak wykrzesałam z siebie trochę energii, bo te babeczki naprawdę są tego warte 🙂 Pikantny dół i słodkawy krem z batatów – naprawdę bardzo ciekawe połączenie smaków. Przy tym wyglądają tak ładnie, że można je spokojnie zaserwować na imprezie. Byłoby jeszcze ładniej, gdyby je udekorować odrobiną czegoś zielonego (np. listkiem kolendry lub rozmarynu), ale z zieleniny mam w lodówce kapustę, która do danego zastosowania się nie nadaje, a na wycieczkę do warzywniaka nie starczyło mi już energii…

Składniki (na 10 babeczek)

suche

  • 1,25 szklanki mąki (raczej drobnej, ja użyłam orkiszowej, typ 630)
  • 2 łyżki kakao
  • łyżeczka mielonego kminku
  • pół łyżeczki chili
  • łyżeczka cynamonu
  • 2 duże szczypty soli
  • łyżeczka proszku do pieczenia

morke

  • słoik ostrego sosu salsa (315 ml)
  • puszka czerwonej fasoli (400 g)
  • 1/3 szklanki oleju
  • 1/4 szklanki mleka roślinnego

krem

  • 2 nieduże słodkie ziemniaki
  • sól i ew. pieprz do smaku

Przygotowanie

W sporej misce mieszamy suche składniki. Fasolę odcedzamy i wraz z resztą mokrych składników miksujemy na jednolitą masę. Wlewamy mokre składniki do suchych i mieszamy, do połączenia składników. Przekładamy do natłuszczonych foremek do muffinek i pieczemy 25 minut w 180 stopniach. Studzimy ok. 10 minut, następnie wyjmujemy babeczki z foremek i studzimy na kratce do temperatury pokojowej.

Aby przygotować krem, ziemniaki należy upiec (ok. 40 minut w 200 stopniach) lub ugotować w mikrofali.Nakłuwamy skórkę widelcem w kilku miejscach i grzejemy na wysokiej mocy 8-10 minut, przekręcając ziemniaki w połowie gotowania. Wystudzone ziemniaki obieramy ze skórki i przekładamy do blendera. Miksujemy na jednolite pure, doprawiamy solą i ew. pieprzem do smaku.

Krem przekładamy do urządzenia do dekorowania ciast i ozdabiamy wystudzone babeczki. Wbrew pozorom jest to bardzo proste, bo ziemniaki dają się ładnie „modelować”. Jeśli nie posiadacie wyciskaczki do kremu, można po prostu równo rozsmarować dość grubą warstwę pure z ziemniaków na wierzchu babeczek. I gotowe, smacznego 🙂

Przepis dodaję do akcji Warzywa Strączkowe.

Anglosaska klasyka – shepherd’s pie

Zwykły wpis

Dziś polecam Wam zapiekankę popularną w krajach anglosaskich – shepherd’s pie.  Jest to raczej danie jesienno-zimowe, w oryginale przygotowywane z mięsa i warzyw. W moim wydaniu mięso zastąpiła soczewica. Użyłam słodkich ziemniaków, ale równie dobrze sprawdzą się zywkłe. Jest smaczne, rozgrzewające i bardzo sycące, w sam raz na pierwszy dzień prawdziwej zimy (która mnie osobiście już zdążyła się znudzić ;))

Fajne jest też to, że w każdy etap przygotowania można wykonać osobno, dzień wcześniej albo kiedy akurat macie parę minut w ciągu dnia, a potem tylko wszystko razem wrzucić do piekarnika 🙂

Składniki (na 4 porcje)

spód

  • szklanka zielonej soczewicy
  • 2 marchewki
  • 1 duża cebula
  • 3 ząbki czosnku
  • 1,5 szklanki sosu pomidorowego
  • puszka kukurydzy (400g)
  • ok. łyżka suszonego rozmarynu
  • łyżeczka chili (albo mniej, do smaku)
  • pół łyżeczki mielonego kminku
  • warzywna kostka bulionowa
  • sól do smaku

wierzch

  • 3 małe słodkie ziemniaki
  • kilka łyżek mleka roślinnego
  • ok 1.5 łyżeczki suszonego rozmarynu
  • sól do smaku

Przygotowanie

Soczewicę wrzucić do wrzącej osolonej wody i gotować ok. 20 minut. Odcedzić i odstawić. Słodkie ziemniaki ugotować do miękkości lub przygotować w mikrofalówce.

Na dno patelni wlać ok. 0,5 cm wody i rozkruszyć kostkę bulionową. Podgrzewać na średnim ogniu. Dodać drobno posiekaną cebulę i przeciśnięty przez praskę czosnek oraz przyprawy. Smażyć przez kilka minut, aż cebula zmięknie. Następnie dodać pokrojone w plasterki marchewki, soczewicę, kukurydzę i sos pomidorowy. Dusić ok. 15 minut, od czasu do czasu mieszając. Ewentualnie doprawić do smaku.

Ziemniaki ugnieść lub zmiksować z mlekiem, solą i rozmarynem na jednolite pure. Naczynie do zapiekania nasmarować olejem. Włożyć soczewicę z warzywami, a na wierzhu rozsmarować masę ziemniaczną. Zapiekać ok. 35-40 minut w 190 stopniach.

Przepis dodaję do akcji Warzywa Strączkowe

Humus ze słodkich ziemniaków

Zwykły wpis

Kolejna pasta do zastosowań wszelakich – to chyba powoli staje się nudne 😉 Obiecuję poprawę i innego rodzaju przepisy w niedalekiej przyszłości, a tymczasem obowiązkowo spróbujcie tego humusu. Zależnie od nastawienia psychicznego można go traktować jako danie słodkie lub wytrawne 😉 Wyraźnie czuć aromat cytryny i smak tahini, który osobiście uwielbiam. Jak widać na zdjęciu, świetnie się komponuje z jabłkami 🙂 Naprawdę, według mnie to idealne połączenie smaków, spróbujcie koniecznie.

U mnie humus wystąpił m.in. w charakterze nadzienia do naleśników. Próbowałam wyprodukować wegańskie naleśniki, mierząc przy tym proporcje składników, żeby wrzucić przepis na bloga. Niestety, próba zakończyła sie porażką. Tzn. naleśniki wyszły bardzo dobre, ale w toku produkcji musiałam tyle razy czegoś dolewać albo dosypywać (przy czym w międzyczyasie skończyła mi się mąka pszenna i musiałam użyć gryczanej, o której gdzieś czytałam, że się kompletnie do naleśników nie nadaje), że zapisywanie proporcji szlag trafił 😉 Może nastepnym razem 😉

Tymczasem…

Składniki

  • 1 średni słodki ziemniak
  • puszka cieciorki (400g)
  • sok z połowy cytryny
  • 4 łyżki tahini
  • szczypta soli
  • ok 1-2 łyżki syropu z agawy (zależy, czy bardziej nastawiacie się na słodkie, czy na wytrawne ;))
  • 3 łyżeczki płatków drożdżowych

Przygotowanie

Ziemniaka pieczemy w piekarniku lub przygotowujemy w mikrofalówce. Obieramy i kroimy na kawałki. Cieciorkę odcedzamy. Wszystkie składniki miksujemy w blenderze na jednolitą masę. Jeśli jest wybitnie gęsta, można dodac odrobinę wody i ponownie zmiksować. I tyle – smacznego 🙂

W najbliższych tygodniach posty mogą się pojawiać trochę rzadziej. Powodem jest realizacja jednego z moich postanowień noworocznych – 25. marca będę startować w Półmaratonie Warszawskim 🙂 W związku z tym do mojego grafiku treningów doszło kilka nowych pozycji, a moja wysoka samoocena w temacie kondycji fizycznej trochę się zweryfikowała 😉 Mam mniej czasu i mniej siły na wypasione kuchenne szaleństwa. Przynajmniej w ciągu tygodnia w kuchni rządzą sałatki i szejki, których przygotowanie zajmuje maksymalnie 5 minut 😉 Mimo to postaram sie od czasu do czasu wrzucić przepis zinny niż z kategorii „wszystko zmiksować” 😉

Ciekawa jestem, czy chcielibyście dla odmiany od humusu i sałatki poczytać czasem o moich zmaganiach z ponad dwudziestokilometrowym dystansem? Cały czas szukam też informacji o wegańskim odżywianiu dla sportowców, w czym jestem raczej zdana na siebie, bo mój trener, skądinąd fantastyczny i pełen pasji facet, zaleca pierś z kurczaka zagryzać jajkiem i rybą, bo „białko to klucz do sukcesu” 😉 Jeśli znajdę coś wartego uwagi, chętnie podziele się tym na blogu, jeśli kogoś z Was to interesuje.

Wpis dodaję do akcji Warzywa Strączkowe

Pikantny pudding chlebowy ze słodkimi ziemniakami (savory sweet potato bread pudding)

Zwykły wpis

Dzisiejsza propozycja może nie wygląda wybitnie elegancko, ale jest zdecydowanie ciekawa i warta wypróbowania. Pomysł zaczerpnięty z bloga It Ain’t Meat, Babe. Nie wiem jak Wam, ale mnie pudding zawsze kojarzył się z czymś w rodzaju budyniu, czyli słodką papką na deser. Dopiero stosunkowo niedawno dowiedziałam się, że w kuchni anglosaskiej bread pudding to rodzaj zapiekanki, w której występuje m.in. pokrojony w kawałki chleb. Można go przygotować w wersji słodkiej albo wytrawnej i taki Wam dziś proponuję.

Składniki (na 6 porcji)

masa

  • 2 kostki tofu (po 180 g)
  • prawie pełna szklanka mleka roślinnego (niesłodzonego)
  • 2 łyżki musztardy
  • łyżka tahini
  • 1/3 szklanki płatków drożdżowych
  • 1/4 szklanki mąki z cieciorki (kukurydziana też się sprawdza)
  • łyżeczka bazylii
  • łyżka oregano
  • sól i pieprz do smaku

oprócz tego

  • 2 nieduże słodkie ziemniaki
  • ok. 5 kromek pieczywa pełnoziarnistego (użyłam dwóch grahamek)
  • kilka suszonych pomidorów (w oleju, nie suchych)
  • dwie garści świeżych liści szpinaku

Przygotowanie

Składniki masy miksujemy na… masę 😉 Dość gęstą i jednolitą. Chleb kroimy w kostkę. Słodkie ziemniaki pieczemy lub gotujemy w mikrofali. Studzimy, obieramy i kroimy w kostkę (żeby nie czekać aż wystygną, można je przygotować dzień wcześniej) .Liście szpinaku można porwać na mniejsze kawałki, jeśli są duże. Suszone pomidory kroimy na kawałki. Wszystko wrzucamy do naczynia z masą i dokładnie mieszamy. Przekładamy do natłuszczonego naczynia do zapiekania i pieczemy 30 minut w 220 stopniach.

Pasztet ze słodkich ziemniaków

Zwykły wpis

O słodkich ziemniakach do niedawna wiedziałam tyle (wspomnienie z lekcji geografii w piątej klasie, nie mam pojęcia, czemu utkwiło mi to w pamięci), że uprawiają je Pigmeje i jeszcze jakieś plemię w Afryce 😀  Po rozpoczęciu wegańskiej przygody zaczęłam przeglądać obcojęzyczne blogi z dalekich krajów (nie z Afryki ;)) i tam znalazłam sporo przepisów z udziałem batatów. Po krótkich poszukiwaniach okazało się, że można je dostać również w naszych szerokościach geograficznych. Co prawda tanie nie są (na pewno jak na ziemniaki ;)), ale bardzo je polubiłam, więc od czasu do czasu się rujnuję na taki luksus 😉

Jeśli lubicie słodko-wytrawne połączenia, koniecznie spróbujcie tego pasztetu. Inspirowałam się przepisem na burgery, nawet raz udało mi się je zrobić i były dobre, ale okazuje się, że wodę trzeba dolewać po kropelce, z iście aptekarską precyzją, bo inaczej nici z lepienia kotletów. Po którejś z rzędu takiej „porażce” uznałam, że niniejszym burgery stają się pasztetem 😉 Smak w sumie ten sam, roboty mniej i nie trzeba się stresować, że nalejecie o pół łyżeczki wody za dużo 😉

Składniki (na małą keksówkę)

  • jeden bardzo duży słodki ziemniak lub dwa mniejsze (ok. 70-80 dag)
  • pół szklanki mąki z cieciorki
  • sól do smaku (około łyżeczki, może trochę więcej)
  • dwie czubate łyżki tahini
  • łyżka suszonego rozmarynu
  • trochę wody (ok. 4 łyżki)
  • dwie garście orzechów włoskich (opcjonalnie)
  • olej i bułka tarta do formy

Przygotowanie

Ziemniaki trzeba najpierw upiec. Można to zrobić dzień wcześniej, żeby sobie spokojnie wystygły. Ziemniaki zawijamy w folię i pieczemy 40-60 minut (zależnie od wielkości) w 180 stopniach. Ostatnio wynalazłam też gdzieś metodę dla zapracowanych, zaganianych i nieogarniętych, czyli „pieczenie” w mikrofali. Należy nakłuć ziemniaka w paru miejscach widelcem, położyć na papierowym ręczniku w naczyniu, które nadaje się do mikrofalówki i „mikrofalować” na maksymalnej mocy przez około 5 minut (jeśli ziemniak jest naprawdę gigantyczny, to może 6 minut). Jeśli macie więcej niż jednego ziemniaka, doliczamy ok 2 minuty na każdego dodatkowego. W połowie gotowania należy ziemniaki obrócić „do góry nogami”.

Następnie obieramy ziemniaki, kroimy na kawałki i wraz z resztą składników (oprócz oleju, bułki tartej i orzechów) wrzucamy do blendera. Miksujemy na w miarę jednolitą masę. Ewentualnie dodajemy trochę mąki lub dwie krople wody ;). Następnie dodajemy pokruszone orzechy i mieszamy. Formę keksówke smarujemy olejem i wysypujemy bułką. Przekładamy do niej masę i pieczemy około 35-30 minut w 180 stopniach.

Pasztet powinien się dać bez problemu kroić, jednak w tym celu trzeba go całkowicie wystudzić, a najlepiej, żeby posiedział przez noc w lodówce. Jeśli jest nawet odrobinę letni, to się rozleci – wiem, bo sprawdzałam 😉 Dobrze smakuje z chlebem razowym o wyrazistym smaku (pumpernikiel itp.) albo z sałatką i ryżem lub quinoa.