Dawno nie było na blogu granoli. Niniejszym nadrabiam to zaniedbanie przepisem, który – moim niezbyt skromnym zdaniem – smakuje fantastycznie. Zazwyczaj w trakcie pieczenia granoli smak owoców, które ewentualnie do niej dodajemy jakoś się „wypala” i niewiele z niego zostaje. Dlatego zwykle suszone owoce dodaję już po upieczeniu albo tuż przed jego końcem.
Tym razem zrobiłam granolę z dodatkiem świeżych malin, która jest naprawdę niesamowicie malinowa. Kluczem do sukcesu, czyli uzyskania musli, w którym czuć smak owoców, a które jednocześnie jest suche i chrupiące, jest bardzo (bardzo!) długie pieczenie w niskiej temperaturze. Ta granola spędziła w piekarniku w sumie 3 godziny, a potem spokojnie sobie w nim stygła. Bez obaw, nie musiałam jej przez te 3 godziny pilnować 😉 Pilnowałam przez pierwsze 30 minut, a potem zostawiłam ją samopas i poszłam spać. Rano na mnie czekała 😉
Składniki (na duuuużą puszkę)
suche
- ok. 400 g dowolnych płatków zbożowych (owsianych itp, ale nie błyskawicznych)
- ok. dwie garście orzechów o łagodnym smaku (ja dałam laskowe, bo akurat tylko takie miałam, ale myślę, że właściwie każde opróćz arachidowych dobrze się sprawdzą, szczególnie migdały albo nerkowce)
mokre
- jeden dojrzały banan
- 2 czubate łyżki masła migdałowego
- pół łyżeczki ekstraktu z wanilii lub łyżeczka cukru waniliowego
- 3/4 szklanki malin
dodatkowo
- dwie garście suszonej żurawiny
- szklanka malin
Przygotowanie
Mokre składniki miksujemy. Dokładnie mieszamy z suchymi. Całość wykładamy na blachę do pieczenia wyłożoną pergaminem lub matą silikonową. Pieczemy przez ok 35 minut w 180 stopniach. Mniej więcej w połowie pieczenia mieszamy, aby całość równo się przyrumieniła. Wyjmujemy grnaolę z piekarnika i zmniejszamy temperaturę do ok. 80 stopni. Do granoli dodajemy żurawinę i delikatnie rozgniecione maliny (widelcem, nie zmiksowane na papkę). Mieszamy i wstawiamy ponownie do piekarnika i pieczemy/suszymy ok 3 godziny. Jeżeli nie potrzebujecie piekarnika, to można spokojnie pozostawić w nim musli do wystygnięcia. Ja mniej więcej po godzinie zamieszałam granolę, ale myślę, że bez tego też byłaby dobra. I tyle. Cieszymy się z kolejnego kuchennego sukcesu 😉 Smacznego 🙂
Przepis dodaję do akcji Owoce Lasu
A jutro… albo pojutrze, gdybym jutro się nie wyrobiła ze zdjęciami za dnia 😉 podzielę się z Wami arcyprostym przepisem, z którego jestem dumna jak nie wiem co i który pozwoli mi (i Wam też, jeśli wypróbujecie ;)) zaoszczędzić sporo pieniędzy 🙂 Więc, mówiąc ładnie po polsku stay tuned 😉
wygląda idealnie! ja swoją sprzed kilku dni prawie spaliłam 😉
Zdarza suę najlepszym 😉 Ja przy swoim „pierwszym razie” z granolą mało nie puściłam domu z dymem, a efekt końcowy nadawał się co najwyżej jako lekarstwo na biegunkę 😉 Potem było już tylko lepiej 🙂
świetnie się prezentuje
p.s mali ny dajemy dwa razy tak?Najpierw te 3/4 szklanki ,a potem 1 całą ?
Tak, dwa razy – część miksujemy z bananem itd. i dodajemy na początku, a resztę po „wstępnym” pieczeniu
dziękuję za odpowiedz:), to musi być pyszne